Bartłomiej Kowaliński – autor serii o Pawle Wolskim. Zjednał sobie rzesze czytelników debiutancką powieścią „W zmowie z mordercą”, której pierwszy nakład wyprzedał się w ciągu miesiąca od premiery. Świeży głos na rynku wydawniczym w Polsce.

Dlaczego pojawiłeś się „tak późno”?

Pośpiech nigdy nie jest wskazany, zwłaszcza w przypadku pisania książek (w szczególności kryminałów), więc nie patrzę na to w tych kategoriach. Tak szczerze to nigdy nie planowałem się „pojawiać”, to stało się samoistnie. Choć dziś faktycznie jest to dla mnie powód do dumy. Bardzo mi się podoba na rynku wydawniczym.

Dlaczego bohaterem jest właśnie dziennikarz śledczy?

Tworząc pierwszą książkę, bardziej niż na stworzeniu rasowego kryminału zależało mi na zabraniu czytelników w pełną przygód podróż. Uznałem więc, że niezależny dziennikarz będzie idealnym przewodnikiem, i jestem naprawdę szczęśliwy, że zjednał sobie tylu czytelników.

Czy tytuły twoich powieści to sugestie wydawcy czy raczej twój wybór?

Dotychczas wydałem dwie książki, oba tytuły są w stu procentach zaproponowane przeze mnie, choć przyznam szczerze, wymyślenie tytułu jest bardziej kłopotliwe niż napisanie samej książki.

Swoje historie osadzasz w lokalizacjach, które sam dobrze znasz. Są to miejsca również dobrze znane mordercom. Czy łatwiej „zabijać” bohaterów na własnym terenie? A może trudniej zatuszować zbrodnię tam, gdzie naturalnie prowadzą nasze ślady?

Zgadza się, robię to świadomie, celowo zabieram czytelników w bliskie mi rejony, ale nie ma to nic wspólnego z tym, że tak łatwiej jest mi kogoś „zabić”. Robię to, bo dzięki temu mogę oddać realizm miejsc, a na tym w szczególności mi zależy. Ta znajomość terenów pomaga mi też w tworzeniu tak zagmatwanych historii. Morderca znający środowisko jest znacznie trudniejszy do wytropienia, a to tylko dodaje uroku, bo dzięki temu w moich książkach ciągle coś się dzieje.

Jak się zmieniło twoje życie, gdy czytelnicy niemal zażądali kontynuacji przygód Pawła Wolskiego?

Bycie docenionym to chyba najlepsza z wymiernych korzyści z napisania książki. Takie „żądania” bardzo mnie motywują. W zasadzie to dzięki czytelnikom przygody Pawła Wolskiego nie zakończyły się na jednej opowieści, lecz stały się serią.

Którego bohatera najtrudniej było ci stworzyć?

Za każdym razem bardzo trudno mi stworzyć postać mordercy. Oczywiście mam świadomość, że to fikcja literacka, ale mimo wszystko mam niemały problem, by zrobić z kogoś wyrachowanego mordercę.

W planach kolejna premiera. Co możesz zdradzić czytelnikom o tej książce?

Żeby szykowali zimowe buty, bo czeka ich powrót na Podhale.

Masz dwoje dzieci. Czy myślałeś, aby napisać kiedyś coś dla nich? Jakąś dziecięcą opowieść detektywistyczną?

Owszem, zwłaszcza że często zamiast czytać im te już istniejące – wymyślam własne. Problem pojawia się, gdy następnego dnia chcą usłyszeć tę samą. Faktycznie muszę zacząć to spisywać i stworzyć jakąś jednolitą historię.

Jakie masz marzenia literackie na najbliższy rok?

Ciekawe pytanie. Do tej pory ich nie miałem, po prostu robiłem swoje i cieszyło mnie to, ale z każdą kolejną książką w mojej głowie szumiało pytanie: „I co dalej?”. Najgorsze, że to pytanie wciąż szumi, a odpowiedzi jak nie było, tak nie ma – zamierzam więc dalej robić swoje.

Zdjęcia: archiwum autora.